niedziela, 17 października 2021

Rozdział 44 „Wybuch”

1 komentarz:
    Harry patrzył tępo, jak trzy trumny znikają w świeżo wykopanym dole. Pogrzeb Ashley oraz jej rodziców odbył się w jej rodzinnym mieście, gdzie udał się wraz z Syriuszem. W tle rozbrzmiewały żałobne pieśni, a Wybraniec czuł łzy, które wypełniał jego oczy. Minęły dwa tygodnie, odkąd dowiedział się o śmierci dziewczyny, ale wciąż nie mógł w to uwierzyć, aż do tej chwili. Kiedy przybył na mały cmentarz w Bexhill oraz ujrzał ciała zamordowanych, runęła na niego wstrząsająca prawda, że to wszystko dzieje się naprawdę. Uświadomił sobie, że już nigdy jej nie dotknie, nie usłyszy jej śmiechu oraz nie poczuje jej ust na swoich wargach.
    Obecność Syriusza lekko podnosiła go na duchu, ale mimo to czuł się beznadziejnie. Żałował, że nie miał czasu porozmawiać z dziewczyną. Kiedy pierwsze emocje opadły, przeanalizował ich ostatnie spotkanie i doszedł do wniosku, że Gryfonka przeczuwała, co się święci. Przypomniał sobie, jak żegnała go tak, jakby już nigdy więcej mieli się nie zobaczyć. Wspomnienia, kiedy próbowała powiedzieć mu coś ważnego, a on wciąż wynajdywał jakieś wymówki były niczym wyrzuty sumienia. Gdyby poświęcił jej trochę więcej czasu, zamiast ruszać na bójki ze Ślizgonami, to może wszystko potoczyłoby się inaczej. Obwiniał się o to na każdym kroku.
    Dół został zasypany. Żałobnicy chwilę patrzyli na świeżo postawiony nagrobek, a potem zaczęli rozchodzić się do domów. Harry poprosił Syriusza, żeby ten chwilę poczekał, po czym podszedł do grobu. Wyczarował kwiat lilii, który położył na ziemi. Przetarł oczy, po czym wyszeptał:
— Przepraszam cię. Tak bardzo cię przepraszam, że nie poświęcałem ci uwagi. Zaufałaś mi, a ja cię zawiodłem. Przysięgam, że Voldemort zapłaci za to, co ci zrobił. Choćbym miał rozedrzeć góry, aby go dopaść, zrobię to, a wtedy poczuje ból tysiąckroć większy od tego, który ty czułaś.
    Ostatni raz spojrzał na małe zdjęcie Ashley, a potem wstał i podszedł do Syriusza. Łapa przytulił go do swojej piersi, kiedy chłopak rozkleił się na dobre. Głaskał go po włosach, szeptając uspokajające zdania.
— Dlaczego, Syriuszu? — zapytał przez łzy. — Dlaczego świat jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego dobrzy ludzie umierają, a ci źli i podli kurczowo trzymają się życia?
    Nie potrafił mu odpowiedzieć. Zadawał sobie te same pytania, kiedy ujrzał ciała Lily i Jamesa. Westchnął, myśląc, ile rodzin zniszczył już Voldemort. Jak długo jeszcze będzie się ciągnął ten koszmar? Kiedy w końcu ten bezbronny, piętnastoletni chłopak zazna spokoju? Dlaczego los jest wobec niego tak okrutny?
    Z nieba zaczęły spadać płatki śniegu, które przykryły nagrobek. Dwaj czarodzieje nie ruszyli się ze swoich miejsc, dopóki siarczysty mróz nie zaczął szczypać ich policzków. Wtedy Syriusz mocniej objął Harry’ego, po czym przeniósł ich na Grimmauld Place. Zaprowadził go na górę, gdzie po wypiciu eliksiru słodkiego snu, chłopak zasnął.
    Kiedy wrócił do Hogwartu, Ron i Hermiona na każdym kroku próbowali go pocieszyć. Unikał ich, chcąc zostać sam. Przesiadywał w Pokoju Życzeń, ćwicząc nowe uroki na manekinach, przedstawiających Voldemorta oraz śmierciożerców. Chciał zagłuszyć rozpacz hukiem eksplodujących kukieł oraz głośną muzyką. Rzucał coraz potężniejsze zaklęcia czarnomagiczne, czując, jak przez jego ciało przebiega prąd. Zorientował się, że coś jest nie tak, kiedy podłoże lekko się pod nim zapadło. Zobaczył, że wokół niego wytworzył się jasnoniebieski pierścień magii, który krążył wokół niego tak szybko, że nie był w stanie dosięgnąć go wzrokiem. Wyglądało to tak, jakby był uwięziony w ogromnej bańce. Co jakiś czas strzelały z niej pioruny, które trafiały w ściany, okna oraz sufit. Nie wiedząc, co się dzieje, cofnął się o krok. Jak tylko postawił stopę na podłodze, ta wgniatała się, jakby ważył kilkaset ton. Zaczęło brakować mu tchu, więc miotał się, próbując uciec z tej dziwnej pułapki. Upadł na kolana, czując, że za chwilę coś rozerwie go od środka. Krzyknął, kiedy poczuł kolejną falę bólu, a otaczająca go kopuła gwałtownie pociemniała, demolując całe pomieszczenie. Zachowując resztki zdrowego rozsądku, pomyślał o zamku Salamandry. Usłyszał, jak coś głośno strzeliło, niczym wystrzał z rewolweru. Jego dłonie rozjaśniły się jak latarki, a z ust pociekła krew. Słyszał jakieś krzyki i nawoływania, lecz nie mógł dopasować głosu do konkretnej osoby. Nagle cierpienie ustało, a on sam czuł, że coś w nim chce wyrwać się na zewnątrz. Jak przez grubą szybę usłyszał głos Aidana:
— Harry, posłuchaj mnie. Nie dam rady ci pomóc, sam musisz to opanować. Wycisz swoje myśli i odepchnij wszelkie emocje. Musisz całkowicie się wyłączyć, inaczej rozerwie cię na kawałki.
    „Łatwo ci mówić” — pomyślał Gryfon, kiedy na nowo poczuł ból. Postanowił jednak zastosować się do rady swojego mistrza. Zamknął oczy i używając oklumencji, próbował opanować swoje myśli. Męczył się, ale w końcu poczuł, że powietrze wraca do jego płuc. Przestało szumieć mu w uszach, a po kilku minutach kopuła zniknęła. Całe ciało go bolało, więc położył się na zdemolowanej podłodze. Z trudem uchylił powieki i zobaczył nad sobą twarz Aidana, który pochylał się nad nim z troską na twarzy.
— Już w porządku? — zapytał.
— Co… Co to było? — wyjąkał Potter, próbując uregulować oddech.
— Twoja magia. Ta zamknięta część. Zaraz ci to wytłumaczę.
    Nauczyciel machnął różdżką, a wszelkie zniszczenia zostały zniwelowane. Pomógł chłopakowi wstać, a potem posadził go na jednym z foteli. Usiadł naprzeciwko niego, przyglądając mu się.
— Masz, napij się — rzekł, podając mu szklankę z wodą.
— Co się stało? — mruknął Gryfon, biorąc łyk.
— Miałeś wybuch magii. I to dość gwałtowny.
— Wybuch magii? Istnieje coś takiego?
— Owszem. Magia krąży w naszych żyłach tak samo, jak krew, choć zazwyczaj jej nie widzimy. Czasami jednak przybiera fizyczną postać, kiedy dany osobnik ma większą moc od innych. Dzieje się tak, kiedy ktoś odczuwa emocje w taki sposób, że nie jest w stanie ich kontrolować. Jesteś spadkobiercą mocy Ejnara, jednego z pierwszych czarodziejów na świecie. W związku z tym masz więcej siły od innych, a to poniekąd zmusza cię do utrzymywania uczuć na wodzy, jeśli nie chcesz zrobić krzywdy swoim przyjaciołom. Można wiedzieć, co wytrąciło cię z równowagi?
    Harry opowiedział mu o Ashley oraz jej śmierci. Wyznał również, co robił, kiedy zaczął się wybuch. Aidan nie przerywał mu, słuchając uważnie oraz bystro wpatrując się w jego twarz. Kiedy chłopak skończył, mężczyzna odchrząknął, a potem powiedział:
— Tak, rozpacz po stracie bliskiej osoby to jedna z najczęstszych przyczyn utraty kontroli. Wiem, że zabrzmi to banalnie, ale musisz panować nad swoim rozgoryczeniem. Nie ma innego wyjścia.
— Ta bańka, pioruny i wszystko inne. Czy gdybym trafił tym Hermionę, stałoby się jej coś poważnego?
— Szczerze? — zapytał Aidan, a Potter kiwnął głową. — Nie zrobiłbyś jej krzywdy, tylko rozerwał ją na strzępy. Podobnie jak innych.
    Wybraniec wytrzeszczył oczy i zbladł gwałtownie. To prawda, odczuwał wściekłość na Voldemorta po śmierci swojej dziewczyny, ale nie chciał zrobić krzywdy swoim przyjaciołom. Spojrzał na nauczyciela.
— Da się to jakoś powstrzymać?
— A czy możesz zatrzymać płynącą rzekę lub czas? Nie. To naturalne, wszystko, co możesz zrobić to zapanować nad tym.
— Jak?
— Absolutną podstawą jest pełne kontrolowanie swoich emocji. Da się odczuwać wściekłość, nie niszcząc przy okazji wszystkiego dookoła. Znacząco pomoże ci w tym oklumencja. Następnie czekają cię długie miesiące medytacji, aby jak najlepiej zsynchronizować twoją moc z ciałem. Dwie godziny dziennie powinny wystarczyć. Kiedy będziesz umiał całkowicie się wyciszyć, następnym krokiem będzie stopniowe uwalnianie twojej siły, abyś mógł przyzwyczaić się do jej używania. To jest końcowy etap, do którego jeszcze daleka droga. Do tego czasu uważam, że rozsądnie będzie zablokować twoją moc, aby zminimalizować ryzyko ponownego wybuchu. Istnieje specjalne zaklęcie, które wiąże nadmiar magii, zostawiając jedynie tę ilość, która jest potrzebna do normalnego funkcjonowania.
    Harry westchnął, a Aidan spojrzał na niego i rzekł poważnym tonem:
— Wiem, że cierpisz z powodu straty dziewczyny, Harry. Zastanów się jednak, czy ona chciałaby, abyś przez nią był zagrożeniem dla swoich najbliższych? Nikt nie każe ci o niej zapomnieć, ale ślepą i nieokiełznaną wściekłością nie zwrócisz jej życia, a jedynie pozbawisz go innych. Pielęgnuj pamięć o niej w swoim sercu i żyj tak, jak dotychczas wiedząc, że Ashley na pewno pragnęłaby, żebyś tak właśnie zrobił.
    Potter spojrzał mu w oczy. Aidan miał rację. Nie mógł pogrążyć się w rozpaczy. Musiał twardo stąpać po ziemi. Tego właśnie chciałaby Ashley. Zawsze będzie miała specjalne miejsce w jego sercu, ale życie toczy się dalej. Coś się kończy, coś się zaczyna. Voldemortowi z pewnością chodziło o to, aby złamać go psychicznie. Nie da mu tej satysfakcji. Musi wziąć się w garść. A jeśli kiedykolwiek los ponownie skrzyżuje drogi jego i Riddle’a, to niech Merlin ma go w opiece.
— Co to za zaklęcie? — zapytał pewnym głosem.
    W oczach Aidana przez krótką chwilę błysnęła duma, a potem odparł:
— Nadmiar magii powstały w wyniku odziedziczenia mocy po Ejnarze zostanie zamknięty w czymś w rodzaju klatki. Kiedy poczujesz, że jesteś już gotów spróbować ją okiełznać, pokażę ci jak ją uwolnić. Do tego czasu czar będzie trzymał ją w ryzach, nie pozwalając jej na wyrządzenie szkód. Musisz jednak pamiętać, że zaklęcie można przełamać, jeśli zaczniesz odczuwać zbyt intensywnie negatywne emocje, dlatego musisz mieć się na baczności i medytować, aby w pełni nad sobą panować, rozumiesz?
    Chłopak kiwnął głową. Aidan wstał i wyciągnął swoją różdżkę, celując nią w Wybrańca. Wymamrotał coś pod nosem, a Harry poczuł, jak coś w jego wnętrznościach gwałtownie drgnęło. Poczuł szarpnięcie, jakby w jego wnętrzu niewidzialna ręka ciągnęła coś na smyczy. Przez chwilę znowu otoczył go jasnoniebieski pierścień, który bladł coraz bardziej, aż w końcu całkowicie zniknął. Gryfon poczuł pieczenie na brzuchu, więc podwinął koszulkę. Na lewej stronie znajdowało się małe znamię, podobne do pieprzyka.
— To mała pieczęć, która trzyma teraz twoją magię. Kiedy zaczniesz tracić nad sobą panowanie, znamię zacznie się powiększać.
— Jak rozpoznać, że mogę już korzystać z tej mocy?
    Aidan wzruszył ramionami.
— Ejnar mówił, że sam zorientujesz się, kiedy będziesz gotów. No, na mnie już czas. Powodzenia, Harry.
    Mężczyzna wstał i skierował się do wyjścia, a Harry’emu coś przyszło do głowy.
— Czekaj! Właściwie to skąd wiedziałeś, że potrzebuję pomocy?
— Jestem twoim opiekunem. Moim zadaniem jest wiedzieć! A teraz muszę jakoś przekraść się przez korytarze Hogwartu, aby wrócić do zamku, więc do zobaczenia.
    Harry został sam. Przez chwilę siedział w milczeniu, a potem westchnął i również opuścił pokój, aby udać się do wieży Gryffindoru. Aidan miał rację. Nie ma sensu poddawać się rozpaczy. Trzeba zaakceptować rzeczywistość oraz żyć dalej. Tego właśnie chciałaby Ashley. Postanowił, że od jutra zacznie medytacje, choć nie bardzo miał pojęcie, jak się do tego zabrać. Tymczasem będzie się cieszył resztą dnia w towarzystwie Rona i Hermiony, których ostatnio zaniedbał. Byli jego rodziną, podobnie jak Syriusz, Remus i pozostali. W sprawie Ashley zawalił kompletnie, ale ich obroni za wszelką cenę. Już nigdy nie pozwoli Voldemortowi na odebranie sobie najbliższych. A jak tylko spróbuje, poczuje jego gniew na własnej skórze.
Mrs Black bajkowe-szablony