piątek, 9 grudnia 2016

Rozdział 1 „Dziwne zachowanie Dursleyów”

     A więc pierwszy rozdział mam za sobą. Uważam, że nie jest aż taki zły jednak pewnie mógłby być lepszy. Musiałem przecież zacząć historię od czegoś spokojnego, a nie od razu przechodzić do akcji :P :D Zapraszam do czytania.           

Rozdział zbetowany przez: Lauren (wielkie dzięki) :)

         ___________________________


  



    Na spokojnej, londyńskiej ulicy Privet Drive stało wiele podobnych do siebie domów, ale w jednym z nich, pod numerem czwartym, mieszkała rodzina Dursleyów, która najbardziej na świecie ceniła sobie porządek, spokój i stateczność, a w oczach sąsiadów uchodziła za przykładną i poukładaną.
    Pan Vernon Dursley, otyły i niski mężczyzna, prowadził – cieszącą się dobrą opinią na rynku – firmę produkującą świdry. Jego największym marzeniem było zostać międzynarodowym przedsiębiorcą oraz ze swojej miejskiej placówki stworzyć potężną korporację i dążył ku temu nawet po trupach. Właśnie w tej chwili rozmawiał z jednym ze swoich pracowników:
— Prezentacja ma być gotowa na jutro Jenkins i nie obchodzi mnie, że musisz odebrać syna ze szkoły. Niech zrobi to opiekunka lub ktokolwiek inny. No, chyba że chcesz stracić pracę?
   Jenkins coś odpowiedział, a Vernon odrzekł z wyższością:
— Więc lepiej mnie nie zawiedź. Pamiętaj, że mam wielu innych chętnych na tą posadę. W twoim interesie leży przekonanie mnie, iż nie warto rozważać ich kandydatury.
   I odłożył słuchawkę z wrednym uśmieszkiem.
  Żona pana Dursleya, Petunia, delektowała się w odkrywaniu tajemnic swoich sąsiadów. Ta wysoka, szczupła kobieta z kościstą twarzą potrafiła przez cały dzień obserwować z okna życie innych. Nieraz wychodziła również do ogrodu, aby podziwiać swoje kwiaty i równo przystrzyżony trawnik. Państwo Dursleyowie mieli także syna. Dudley, zwany przez matkę pieszczotliwie Dudziaczkiem, posturą i głupotą przewyższał nawet swojego ojca. Rozpieszczany przez rodziców uważał się za króla i bezkarnie robił wszystko, na co tylko miał ochotę.
  Mieszkańcy domu pod numerem czwartym w oczach innych uchodzili za normalną rodzinę. Jednak nie była to do końca prawda. Wszystko przez czarnowłosego chłopca, który teraz leżał na łóżku w swojej sypialni. To właśnie on wzbudzał ciągły strach u pozostałych domowników. Nastolatek był bowiem czarodziejem, który właśnie ukończył swój czwarty rok nauki w Hogwarcie, szkole kształcącej młodych magów. W swoim świecie większość uważała go za bohatera, lecz tutaj uchodził za zwykłego dziwoląga. Wujostwo ciągle zmuszało go do wykonywania przeróżnych prac takich jak mycie okien albo skoszenie trawnika. Inne dzieci korzystały z letnich wakacji, a on przyglądał się im smętnie ze ścierką w dłoni. Młody Harry zdążył się już do tego przyzwyczaić. Jedynie w zamku traktowano go jak człowieka, dlatego też z utęsknieniem czekał na to, aż tam wróci. Niestety, od powrotu dzieliły go dwa długie miesiące.
  Teraz leżąc na łóżku, rozmyślał o wydarzeniach z ubiegłego miesiąca. Pod koniec roku szkolnego jego największy wróg, Lord Voldemort powrócił do świata żywych. Jego celem od razu stał się Harry i to już kilka minut po odrodzeniu. Jednak chłopiec po raz kolejny cudem uniknął śmierci. Niestety, tylko jemu się udało. Jego przyjaciel, Cedrik, nie przeżył spotkania z czarnoksiężnikiem. Doskonale pamiętał rozpacz na twarzy ojca chłopaka, gdy ten zobaczył ciało swojego syna. Potter również bardzo to przeżył. Pierwszy raz widział, jak na jego oczach umiera drugi człowiek, nie licząc oczywiście rodziców, lecz tego zapamiętać nie mógł. Był w tak podłym nastroju, że od wakacji nie wychodził ze swojego pokoju. Stał się apatyczny i rzadko się odzywał. Kiedy wuj albo ciotka wołali go na dół, schodził wolnym krokiem, w milczeniu wysłuchiwał czynności, które miał zrobić w danym dniu, zjadał śniadanie i po pracy wracał do siebie, gdzie spędzał resztę dnia. Nie reagował także na zaczepki Dudleya. Czasami mówił do śnieżnobiałej, zamkniętej w klatce sowy, ale nie mógł oczekiwać, że ptak mu odpowie.
  Harry wstał z łóżka, podrapał bliznę na czole i omiótł wzrokiem pokój. Sterty ubrań porozrzucanych dookoła oraz walające się wszędzie książki nie zrobiły na nim żadnego wrażenia. W rogu stała duża, dębowa szafa z urwanymi drzwiczkami i małe biurko. Na nim znajdowała się zepsuta lampka. Pomieszczenie nie było zbyt okazałe, ale Potter i tak się tym nie przejmował. Teraz czarnowłosy przypomniał sobie wydarzenia wczorajszego dnia. Około północy do jego pokoju wleciała sowa z listem od Dumbledore'a. Nastolatek zdziwił się, gdyż dyrektor nigdy do niego nie pisał, ale treść wiadomości sprawiła, że ścisnął mu się żołądek. „Chce ze mną rozmawiać. Obiecał wyjaśnić mi wszystkie moje wątpliwości” – pomyślał chłopiec. Nie zastanawiając się długo, odpisał twierdząco i nagle ogarnął go niepokój. Co prawda zawsze pragnął dowiedzieć się, czemu Voldemort chciał zabić właśnie jego, ale nigdy nie sądził, że uda mu się tę wiedzę posiąść. Dlatego pozwalał sobie na marzenia o tym, że poznaje całą prawdę. Natomiast teraz, kiedy rozmyślania miały stać się rzeczywistością, zaczął odczuwać lęk przed tym, co usłyszy. W końcu wzruszył ramionami. „Wszystko mi jedno” – pomyślał. „Cóż może być gorszego od tego, co już przeżyłem?”.
  Harry otworzył drzwi i zszedł na dół. Zastał troje Dursleyów przy stole. Zjadł swoją namiastkę obiadu i kiedy chciał odejść, zatrzymał go głos ciotki Petunii.
— Na lodówce powiesiłam ci listę prac, które masz wykonać przed kolacją. Jak się nie wyrobisz, nie będziesz jadł.
  Potter kiwnął tylko głową i ruszył w stronę lodówki. Przeczytał listę czynności, po czym zabrał się do pracy. Po wysprzątaniu całego domu, wyniesieniu śmieci, umyciu samochodu wuja i skoszeniu trawnika ledwo starczyło mu sił, aby zjeść kolację. W międzyczasie Vernon zabrał Dudleya na mecz, więc Harry został z ciotką sam. Już chciał wrócić do pokoju, kiedy Petunia złapała go za rękę.
— Co się z tobą dzieje? — zapytała troskliwie.
 Harry uniósł w zdumieniu brwi i odpowiedział:
— Nic. A co ma się dziać?
— Odkąd tutaj przyjechałeś, nie wypowiedziałeś nawet słowa. Poza tym zamykasz się na całe dnie w pokoju i w ogóle nie pokazujesz się między ludźmi.
— Chyba o to wam chodziło, prawda ciociu? — rzekł z ironicznym uśmiechem Harry. — Nie zadawaj pytań, nie odzywaj się niepytany, nie pokazuj się nikomu na oczy. To wasze słowa, prawda?
  Ciotka zaniemówiła wpatrzona w jego oczy – puste, pozbawione jakiegokolwiek wyrazu. Tymczasem Harry wyminął ją i udał się do swojego pokoju. Popatrzył na kalendarz. Dziś była środa, a zatem Dumbledore przybędzie za trzy dni. Westchnął oraz spędził w pokoju resztę dnia. Kolejne dni nie różniły się niczym innym od poprzednich. Śniadanie, prace domowe, sypialnia, obiad, prace domowe, kolacja, sypialnia. Wreszcie nadeszła upragniona sobota. Potter obudził się z nieprzyjemnym skurczem w brzuchu. „Więc to dziś” – pomyślał. „Dzień, który z pewnością zmieni wszystko”. Ubrał się, po czym zszedł na dół. Po śniadaniu skierował się do lodówki, aby zobaczyć swoje obowiązki na dziś, ale powstrzymał go głos Petunii:
— Dziś masz wolne. Dudley zrobi wszystko za ciebie.
  Na Petunie spojrzały dwie pary całkowicie zaskoczonych oczu. Harry na początku myślał, że się przesłyszał, więc znów skierował się do lodówki, lecz ciotka powtórzyła swoje słowa. Czarnowłosy nie wiedział, jak ma się zachować. Natomiast Dudley patrzył na matkę tak niezrozumiałym wzrokiem, jakby nagle kazała mu wymienić nazwy wszystkich rzek na całym świecie.
— Eee... — zaczął inteligentnie Dudley. — Mamo?
— Tak? — Ciotka odwróciła się do niego.
— No bo... Wiesz... — jąkał się chłopak. — Właśnie powiedziałaś, że ja mam wszystko robić w domu, a nie on.
— I co w związku z tym?
— No, bo wiesz... — Najmłodszy Dursley nie wiedział, co powiedzieć.
— Chyba jesteś już wystarczająco dorosły, aby poradzić sobie z umyciem okien lub naczyń, prawda?
— Ale... — W jego oczach stanęły łzy. — Przecież on to zawsze robił.
— ON nazywa się Harry. Poza tym przez jeden dzień możesz go wyręczyć.
— Ciociu... — Dla Pottera słyszącego swoje imię z ust tej kobiety, to było już za wiele. — Może się położysz, co?
— Co? — warknęła Petunia. — Niby dlaczego?
— Właśnie kazałaś swojemu synowi cały dzień zajmować się domem, a mnie pozwoliłaś odpocząć. Nie sądzisz, że to trochę nienormalne?
– Nie. Dudziaczkowi przyda się trochę ruchu, a tobie trochę wytchnienia. Dosyć tej rozmowy. Chłopcze, marsz do ogrodu, a ty... — Zwróciła się do Gryfona — nie wiem... Pooglądaj telewizję, przejdź się albo poczytaj gazetę... Po prostu czymś się zajmij.
 Petunia wyszła z kuchni. Harry i Dudley tkwili nadal na swoich miejscach zbyt zszokowani, by się ruszyć i próbowali przyswoić sobie to, co się właśnie stało. „No pięknie” — pomyślał chłopak. „Co prawda myślałem rano, że ten dzień zmieni wszystko, ale nie o takie zmiany mi chodziło. Co się tu dzieje? Ciotka pozwoliła mi odpocząć? Zagnała tego wieprza do roboty? Ciekawe, co jeszcze? Snape przyjdzie z flaszką i zacznie mi się zwierzać ze swoich problemów sercowych?”. Wybraniec aż parsknął śmiechem na ostatnią myśl. Niestety, kuzyn chyba inaczej zinterpretował jego zachowanie. Wstał wściekły od stołu i wbił nienawistny wzrok w Pottera.
— Bawi cię to, że moja matka oszalała?! — wykrzyknął.
— Nie bardziej niż widok ciebie z mopem w ręce! — odparował Harry.
— Nie będę wykonywał twojej roboty! Możesz o tym zapomnieć dziwolągu! — Potter poważnie zaczął bać się, że Dudley dostanie apopleksji.
— Co? Wielki De nie wie, jak machać ściereczką? — zakpił. — Ciekawi mnie tylko jedno.
— Niby co?
— To — Gryfon postanowił ostatecznie dobić kuzyna. — Że podobno dziś wpadają do ciebie koledzy z twojej bandy. Jestem ciekaw, jakie będą mieli miny, gdy zobaczą cię w roli perfekcyjnej pani domu.

 Dudley nagle zbladł i z płaczem wyleciał z kuchni, aby odszukać matkę. Harry słyszał, jak próbuje przekonać ją, by się opamiętała i kazała Wybrańcowi sprzątać., lecz ciotka była nieugięta. Tak więc syn państwa Dursleyów musiał przejąć jego obowiązki, a on sam wylegiwał się na kanapie, patrząc na poczynania kuzyna. Potter miał niezły ubaw, kiedy chciał umyć okna płynem do naczyń, a naczynia płynem do mycia toalet. Jednak nie kiwnął nawet palcem, aby mu pomóc. „Tłusta świnia zasłużyła na to” – myślał. „A ja nie zamierzam przerywać tego cudownego leniuchowania”. Kiedy Vernon wrócił z pracy, poczuł strach na myśl, jak zareaguje na wieść o tym, co wydarzyło się dzisiaj w ich domu. Chłopak oczywiście z płaczem opowiadał mu o decyzji matki, lecz reakcja mężczyzny całkowicie go zaskoczyła. Nakrzyczał na syna, że jest leniwą kanalią i trochę ciężkiej pracy mu się przyda. Po czym usiadł obok niego oraz zaczął przełączać kanały w telewizorze. Gryfon nie miał zielonego pojęcia, co się dzieje. Kiedy próbował wypytać Petunię o powód jej dziwnego zachowania, odparowała tylko, że jeśli tak bardzo chce to może zmienić Dudziaczka. Podejrzewał, że próba podpytania wuja skończyłaby się tak samo, więc nawet tego nie próbował. Dzień minął mu wyjątkowo dobrze. Upokorzenie Wielkiego De oraz zmiana wujostwa w stosunku do niego pozytywnie wpłynęły na jego samopoczucie. W momencie, kiedy do drzwi zadzwonił dzwonek, poczuł, jak coś ciężkiego opada mu na dno żołądka. Kompletnie zapomniał o wizycie Dumbledore'a. Wstał dokładnie w tym samym momencie, kiedy Petunia wprowadziła dyrektora Hogwartu do salonu.

3 komentarze:

  1. Zanim przejdę do właściwej części tego komentarza, chciałbym przeprosić za to, że tak późno zajrzałem na Twojego bloga. Mam jednak taką zasadę, że czekam jakiś czas, nim zacznę czytać opowiadanie, do którego autor zostawił mi link na blogu. Niektórzy bardzo szybko porzucają swoje opowiadania, a tego nie znoszę. Widzę jednak, że na bieżąco dodajesz kolejne rozdziały, tak więc jestem. :)

    Nie wiem, czy to jest Twoje debiutanckie opowiadanie, czy nie, no ale nie ważne. Ważne, że na razie zapowiada się dobrze. Masz dość dobry styl, raczej nie popełniasz rażących błędów (przynjamniej rzadnego nie pamiętam), więc za to zdecydowany plus. Pierwszą wadą tego opowiadania jest jednak to, że masz problem z interpunkcją, a dokładnie z przecinkami. Nie będę się jednak za bardzo czepiać, bo miałem kiedyś ten sam problem i w moich początkowych rozdziałach również ich brakowało. xd

    Rozdział mi się podobał. Oczywiście najciekawsze w nim było dziwne zachowanie Dursleyów. Gdyby nie to, że przeczytałem już kilka następnych rozdziałów (zamierzam skomentować je wszystkie), najprawdopodobniej zawarłbym w tym komentarzu wiele teorii, dlaczego Vernon i Petunia pozwolili Harry'emu odpocząć. W każdym razie wyszło Ci to zgrabnie, no i zachęciłeś mnie do poznania tej tajemnicy.

    Ponieważ przeczytałem ten rozdział kilka dni temu, nie pamiętam dokładnie, czy chciałem napisać coś jeszcze odnośnie do treści. Chyba nie. Mam jednak dla Ciebie jedną radę: popraw te kropki w dialogach.
    Powiem Ci szczerze, że gdybyś nie zareklamował się na moim blogu, nigdy nie zacząłbym czytać Twojego opowiadania i to właśnie z powodu tych kropek. Nie wiem, jak poważny jest to błąd, w każdym razie źle to wygląda. Pierwszą moją myślą było to, że opowiadanie będzie kiepskie i pełne rażących błędów, skoro nawet dialogi nie są zapisane poprawnie. Serio, moim zdaniem rzucasz sobie kłody pod nogi, bo wielu doświadczonych autorów skreśli Cię za ten błąd już na starcie.

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam, czytam i nadziwić się nie mogę :) Jakoś nie wyobrażam sobie Dursley'ów w roli, jaką im tu przeznaczono. Jestem jednak pewna, że wszystko się wyjaśni w kolejnych częściach.

    Pozdrawiam, Rieen

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony