niedziela, 11 grudnia 2016

Rozdział 3 „Cassandra Potter”



Witam. Na chwilę opuszczamy naszego Wybrańca i skupiamy się na kimś innym :) Ten rozdział, tak jak kolejny, będzie przedstawiał pozostałych członków rodziny Potterów :D. Przyznam wam się, że ciężko było mi stworzyć postać Cassandry taką, jaką sobie wymyśliłem, ale myślę, że nawet, nawet mi to wyszło. Miłego czytania :P. W następnym rozdziale będzie wreszcie trochę walki ;)



    W pokoju, pomalowanym jasnozieloną farbą siedziała młoda dziewczyna. Jej kasztanowe i gęste włosy opadały na ramiona, a grzywka była zaczesana na prawą stronę. Miała orzechowe oczy oraz mały nosek, który w połączeniu z rumianymi policzkami dawał olśniewający efekt. Dodatkowo średniej wielkości wzrost, a także modny styl ubierania powodował, że większość chłopców zwracała na nią uwagę. Zdawała sobie sprawę, że jest obiektem wielu ich marzeń, ale nic sobie z tego nie robiła. Nie chciała wchodzić w żadne przejściowe związki i cały czas czekała tylko na tego jedynego, z którym spędzi resztę życia. Wierzyła w idealną miłość zdolną pokonać wszystkie problemy, te małe i te wielkie. Kiedy jej koleżanki wypełniały sobie czas, spotykając się z kolegami, ona podchodziła do płci przeciwnej z dystansem. Kochała przyrodę oraz wszystkie zwierzęta. Potrafiła całymi dniami pielęgnować jakiegoś rannego hipogryfa lub jednorożca, a także nie bała się odwiedzać bardziej niebezpiecznych gatunków. Wiele razy zdarzało się, że prawie przyprawiła o zawał serca nauczycieli, którzy spotykali ją w towarzystwie lwów lub nawet centaurów. Uważała, że każdy na Ziemi ma prawo do życia, a także nikogo oraz niczego nie traktowała jak coś gorszego od siebie. Jej zamiłowania nie podzielali opiekunowie, którzy oskarżali ją o lekkomyślność, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Wiedziała, że jej przybrani rodzice nie mogą zabronić jej realizować swoich zainteresowań.
    To oraz inne czynniki sprawiały, że opiekunowie, przyjaciele, a nawet nauczyciele ze szkoły uważali Cassandre Potter za anioła. Zawsze chętna do pomocy, do bólu lojalna względem przyjaciół oraz umiejąca stanowczo postawić na swoim dziewczyna zdobyła serca wszystkich. Teraz, leżąc na wygodnym łóżku, nastolatka czytała otrzymany rano list. Pisał do niej Albus Dumbledore, dyrektor szkoły magii w Anglii oraz najpotężniejszy czarodziej na świecie. Z każdym przeczytanym zdaniem Cassie coraz bardziej marszczyła nos. Czarodziej proponował jej spędzenie wakacji w Londynie, gdzie będzie miała możliwość poznania swojego rodzeństwa. Wiedziała oczywiście, że sławny Harry Potter jest jej bratem i nawet chciała go poznać, ale Francesca i Jacopo Battistowie stanowczo się temu sprzeciwiali. Tłumaczyli jej, że to bardzo niebezpieczne i ze współczuciem patrzyli na coraz większy smutek na jej twarzy. Jednak obiecali starcowi ochronę osieroconej córki Jamesa oraz Lily i nie zamierzali tej obietnicy łamać. Mimo wielokrotnego ponawiania prośby byli nieugięci.
    W końcu dziewczyna odpuściła sobie przekonywanie ich oraz nauczyła się żyć ze świadomością, że gdzieś tam w świecie żyje jej brat, a ona nigdy go nie pozna. Jedyne informacje o nim czerpała z gazet. Pamiętała nieprzespane noce i ciągłe zamartwianie się o niego, gdy przeczytała artykuł o ucieczce Syriusza Blacka z Azkabanu, a potem podsłuchała rozmowę dorosłych w kuchni mówiącą o jego motywach. Jednak czas mijał, a Harry nadal żył, więc nieznacznie się uspokoiła. Mimo że nigdy go nie poznała była z nim bardzo zżyta. Często przed snem wyobrażała sobie, jakby to było, gdyby ona i on wychowywali się razem u Battistów. Posiadałaby kogoś, komu mogłaby bez wahania zdradzić swoje sekrety i kto zawsze służyłby jej radą. Co prawda miała także drugiego krewnego, ale nic o nim nie wiedziała. Jedynie to, że ma na imię Connor i przebywa w Japonii. A teraz po tylu latach los wreszcie pozwala jej poznać obydwu. I to w najmniej spodziewanym momencie! Cassandra chciała wyruszyć do Londynu jak najszybciej, ale nie wiedziała, jak zareagują na to jej opiekunowie. Była nieletnia, dlatego sama nie mogła nic zrobić.
    Kiedy tak rozmyślała, usłyszała dzwonek do drzwi, a chwilę później wejście do jej pokoju otworzyło się oraz stanęły w nim jej dwie najlepsze przyjaciółki. Cassie zawsze bawiło to, jak te dziewczyny są od siebie różne. Sonia wysoka, a Cristina niska. Pierwsza ma kruczoczarne włosy, natomiast druga jest blondynką. Morskie oczy brunetki wyglądały jak spokojne wody oceanu, a szare tęczówki jej towarzyszki na pozór sprawiały wrażenie chłodnych i obojętnych. Jednakżę mimo tych różnic obie szczerze się lubiły i wiedziały, że mogą sobie w pełni zaufać. Cała trójka była w szkole nazywana papużkami—nierozłączkami. Nie było miejsca, do którego nie szłyby razem, oprócz toalety i sypialni. Po serdecznym przywitaniu rozpoczęły rozmowę:
— Jak wam mijają wakacje? — zapytała Sonia.
— W porządku. Rodzice wyjechali do Holandii. Zajmuję się mną babcia, ale ona nie ingeruje w moje życie. Tak więc mam dużo luzu. – odpowiedziała Cristina.
— O ja! — Brunetka pokiwała głową. — Ale ci zazdroszczę. Moi chyba myślą, że ciągle mam pięć latek i na nic mi nie pozwalają. Masz być w domu o tej i o tej. Nie możesz iść tam i siam. W porządku, ja rozumiem, że jesteśmy jeszcze młode i nieletnie, ale kurczę mogliby trochę odpuścić. Wyobrażasz sobie, że kazali mi wrócić o dziewiątej? — zakończyła oburzona.
— Martwią się o ciebie — wtrąciła Cassie. — Chyba dobrze, że zwracają na ciebie uwagę i nie chcą, żebyś szlajała się nie wiadomo gdzie, prawda?
— No tak, ale mogliby to robić w inny sposób. Jest środek lata, a o dwudziestej pierwszej na zewnątrz jeszcze całkiem widno. Poza tym nie chodzimy do szkoły, więc nie muszę wcześnie kłaść się spać. I co ja mam niby robić przez cały wieczór w domu co? Oglądać telewizję lub czytać gazety?
    Cassie wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Pamiętała, że od najmłodszych lat jej przyjaciółka skarżyła się na nadopiekuńczość swoich rodziców. Chciała być niezależna, a ich metody wychowawcze, jak sama mówiła, podcinały jej skrzydła. Jednak mimo to kochała ich i za nic nie chciałaby mieć na ich miejscu nikogo innego. Kiedy z różnych powodów poświęcali jej zbyt mało czasu, zarzucała im, że w ogóle się nią nie interesują.
    Cristina miała całkowicie odmienną sytuację. Ojciec zajmował się kierowaniem ciężarówki w wielkiej firmie transportowej, przez co często nie było go w domu, natomiast matka całą swoją uwagę poświęcała jej dwuletniemu bratu, nierzadko zapominając o córce. Brak ciepła rodzinnego sprawił, że młoda czarownica często gdzieś imprezowała oraz nie wracała na noc do domu. Tylko ze swoimi przyjaciółkami mogła porozmawiać, wiedząc, że zawsze ją wysłuchają oraz pomogą w trudnych chwilach. Niejednokrotnie nocowała u jednej albo drugiej, próbując przedłużyć jak najbardziej powrót do domu. Z całego serca nienawidziła, gdy ktoś się nad nią litował.
    Cassie pamiętała sytuację w szkole, kiedy nastolatka zrobiła awanturę na cały budynek, gdy profesorka od eliksirów zaproponowała, że porozmawia z jej rodzicami. Zaczęła krzyczeć, żeby nie wtrącała się w nie swoje sprawy oraz używać niecenzuralnych zwrotów, przez co dostała miesięczny szlaban. Po upływie kilku lat przyjaciółki Cristiny nauczyły się, że najlepiej nie poruszać przy niej tego tematu. Zawsze starały się odciągać ją od myślenia o nich, za co była im wdzięczna.
    Podczas gdy Sonia wyrzucała z siebie żale o nadopiekuńczych rodzicach, Cassandra wróciła pamięcią do otrzymanego listu. Chciała jak najszybciej porozmawiać z opiekunami. Uważała, że skoro sam Dumbledore zaproponował jej poznanie braci, Jacopo i Francesca nie będą mieli nic przeciwko. W myślach układała już scenariusze rozmowy z nimi, gdy nagle z zamyślenia wyrwał ją głos przyjaciółki:
— Hej, słuchasz nas w ogóle?
— Co? — zapytała roztargniona Cassandra. — Tak, słucham.
— Naprawdę? — Złośliwie uśmiechnęła się Cristina. — To o co cię zapytałam?
— Eee... — Cassie się zmieszała. — Dobra nie słuchałam. Co mówiłaś?
— Czy masz jakieś plany na wakacje? – Dziewczyna wywróciła oczami. — O czym tak myślisz?
    Cassie w odpowiedzi podała przyjaciółkom list od Dumbledore'a. Obie w milczeniu go przeczytały, a potem popatrzyły na nią.
— Wow! — odezwała się blondynka.
— Co zamierzasz? — Druga przyjaciółka wykazała się większym zasobem słownictwa.
— To chyba jasne, że chcę tam pojechać — odrzekła Cassie.
— Sądzisz, że się zgodzą? — Sonia miała na myśli państwa Battistów.
— Nie wiem, ale tym razem nie spocznę, póki ich nie przekonam!
— Jak zawsze uparta. – Obie dziewczyny wybuchnęły śmiechem. — Więc na co czekasz? Chętnie zobaczymy, jak ci idzie przekonywanie ich.
— Chyba zwariowałaś. – Cassandra wywróciła oczami. — Nie będę się z nimi kłócić przy was. To może poczekać do wieczora. A teraz muszę wam zadać jedno bardzo ważne pytanie.
    Sonia i Cristina spojrzały na siebie z niepokojem.
— Jakie?
— Co będziemy dziś robić? — wyszczerzyła się.
— Jesteś nienormalna — zaśmiała się brunetka. — Jak powiedziałaś o tym ważnym pytaniu, miałaś taki głos, że aż mi ciarki przeszły, a potem nagle wyskakujesz z czymś takim. Chociaż to dobre pytanie. Może pójdziemy nad Arno?
    Cała trójka zgodziła się ochoczo i już po chwili wyszły na nagrzane słońcem ulice. Florencja. Przez wielu uważana za stolicę sztuki i kultury czemu trudno się dziwić. Prawie na każdym miejscu można się tutaj natknąć na przeróżne galerie sztuki, muzea oraz wystawy. To właśnie tutaj przebywali ludzie osławieni na całą Europę jak Da Vinci, Machiavelli lub Dante. Wielu turystów zachwycało się atrakcjami miasta, a z zachwytu prawie wypadały im oczy. Jednak dla Sonii, Cristiny i Cassandry nie znajdowało się tu nic nadzwyczajnego. Przebywały w nim od dziecka i o ile na początku również były nim zachwycone, to potem uważały, że jest nudne.
    Ulice zapełnione przechodniami oraz samochodami znacznie utrudniały im ruch, więc minęło sporo czasu, zanim dotarli nad rzekę. Usiedli na jednej z ławek w pobliżu, zajmując się plotkowaniem o wszystkim i niczym. Nie mogąc znaleźć sobie żadnego zajęcia, poszły do galerii. Spędziły w sklepach kilka godzin, kupując nowe ubrania oraz dobrze się bawiąc. Kiedy jeden z ekspedientów podszedł do nich z pytaniem, czy czegoś im potrzeba nawet nie zauważyły jego obecności. Dopiero kiedy odszedł, Cristina przyjrzała mu się zza okularów przeciwsłonecznych i rzekła, z aprobatą kiwając głową:
— Niezły. Ciekawe jak wygląda bez koszulki.
    Pozostałe dwie dziewczyny tylko znacząco popukały się w czoło oraz wróciły do oglądania odzieży. Doskonale wiedziały, że Cristina tylko żartuje i nie jest z rodzaju tych dziewczyn, które robią z każdym przystojnym facetem różne sprośne rzeczy. Wreszcie opuściły galerie. Dzień zbliżał się ku końcowi, więc musiały się pożegnać.
— Daj znać, jak poszła ci rozmowa z opiekunami — mówiła Cristina, ściskając Cassie.
— Nie martw się, będziecie pierwszymi osobami, które się o tym dowiedzą.
— Trzymamy kciuki.
    Cassie wróciła do domu państwa Battistów. Pierwsze co zrobiła, to zaniosła pakunki do pokoju. Potem zeszła na dół oddychając głęboko dla uspokojenia nerwów. Przeszła do jadalni gdzie Francesca już szykowała kolację. Mimo swojego wieku zachowała doskonałą figurę, a jej długie i lśniące włosy wywoływały zazdrość u córki Lily. Jej mąż Jacopo oglądał w telewizji jakiś teleturniej. Mężczyzna miał twarz poznaczoną bliznami, które zdobył w wielu potyczkach. Był aurorem we włoskim Ministerstwie Magii, tak więc niebezpieczeństwo oraz walka to był jego chleb powszedni. Wiele razy martwiła się z przybraną matką o to, czy wróci do nich w jednym kawałku. Dziewczyna podeszła do kobiety i zagadnęła:
— Pomóc ci w czymś?
— Nie myszko, nie trzeba — uśmiechnęła się kobieta, po czym machnięciem różdżki sprawiła, że stół był już nakryty do kolacji. — Chodź, niedługo będziemy jedli.
— Francesco, Jacopo, chciałam was o coś zapytać — nieśmiało powiedziała Cassandra.
— Tak? — Czarodziej wyłączył telewizor, odwracając się do rozmawiających panien.
— Chodzi o to, że dostałam pewien list... — zaczęła.
— Od kogo? — przerwał jej auror.
— Od Albusa Dumbledore'a. — Widziała, jak jej opiekunowie wymienili zaskoczone spojrzenia.
— Tak? I co takiego stary drops pisze? — zachichotał.
— Drops? — zdziwiła się Cassie.
— Nieważne — roześmiał się mężczyzna. — Więc co takiego pisze?
— Prosił, abym przyjechała na wakacje do Londynu.
    Małżeństwo spojrzało na siebie z zaskoczeniem oraz niepokojem.
— A-a-ale jak to? — Kobieta załamała ręce. — Jak to do Londynu? Po co?
— Chciał, abym poznała swoich braci. Uważa, że nadszedł już czas.
— Ale teraz? — Francesca była przerażona. — Teraz kiedy Sami-Wiecie-Kto powrócił?
— Proszę cię! — Zdenerwowała się Cassie. — Przez cały ten czas nie chcieliście mnie tam puścić, bo nie było zgody Dumbledore'a. A teraz, kiedy on sam to zaproponował to też nie, bo Voldemort powrócił.
    Francesca wzdrygnęła się na dźwięk tego imienia. Po chwili odezwał się Jacopo:
— Ona ma rację, kochanie. Nie możemy wiecznie jej zakazywać. To jej rodzina i ma prawo ich poznać. A poza tym sam Albus się zgodził, więc ja nie widzę problemu.
    Młoda dziewczyna poczuła przypływ wdzięczności do swojego przybranego ojca, ale jego żona nadal była sceptycznie nastawiona. W końcu, po wielu prośbach, dała się ubłagać oraz wyraziła zgodę.
— Dumbledore poprosił, żebym wysłała mu sowę z odpowiedzią. Więc zgadzacie się?
    Małżeństwo pokiwało twierdząco głowami (Francesca z widocznym wahaniem). Szczęśliwa Cassandra pognała do swojego pokoju i natychmiast wysłała sowę do Londynu, a następnie wyciągnęła komórkę, pisząc dobrą wiadomość do przyjaciółek. Po chwili przyszedł od nich SMS „Gratulujemy! Baw się dobrze i nie zapomnij o nas w tym Londynie”. Cassie z radością zjadła kolację, a potem położyła się do łóżka. Wreszcie ich poznam. Ciekawe, jacy oni są? Głównie zastanawiała się, jaki jest Connor. O Harrym wiedziała co nieco z gazet, lecz jej drugi brat był dla niej zagadką. Zobaczymy, rozmyślała. Z pewnością też jest super. Myśli o rodzeństwie nie pozwoliły jej zasnąć, a kiedy wreszcie jej się udało, było już grubo po północy.


1 komentarz:

  1. Prawdę powiedziawszy, unikam opowiadań, w których rozdziały pisane są z perspektywy różnych osób. Zdaję sobie jednak sprawę, że czasami nie ma innej możliwości i trzeba „zapomnieć” o głównym bohaterze.
    Na szczęście ten rozdział należy do kategorii tych, które jestem w stanie zaakceptować. Opis Cassandry wyszedł Ci dość dobrze, raczej z niczym nie przesadziłeś, więc za to plus.

    To smutne, że Harry jako jedyny nie wiedział o swoim rodzeństwie. Mimo że rozumiem, dlaczego Dumbledore postanowił zostawić go na Privet Drive, to i tak uważam, że to trochę przykre. xd

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony