sobota, 18 marca 2017

Rozdział 16 " Powrót do Hogwartu "


   Ostatni tydzień wakacji minął Harry'emu spokojnie. Przez ten czas chłopak przygotowywał się na kolejne narzekania nauczycieli oraz góry prac domowych. Cassie wróciła do Włoch dwa dni temu, narzekając jeszcze na długi okres rozłąki. Jej niezadowolenie wzmogło się, gdy usłyszała, że najstarszy Potter również będzie przebywał w Hogwarcie jako ochrona. Jednak w końcu odpuściła i czule pożegnała się ze wszystkimi. Harry znajdował się w sypialni i pakował swoje rzeczy do kufra szkolnego równocześnie pocierając bliznę na czole. Od jakiegoś czasu bolała go coraz bardziej. Był tym zaniepokojony, gdyż wiedział, że to ma coś wspólnego z Voldemortem. W nocy nawiedzały go koszmary z czarnoksiężnikiem w roli głównej, po których budził się zlany potem. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale podświadomie czuł, że Voldemort planuje coś dużego. Coś, co wstrząśnie całym czarodziejskim światem. Harry zamykał właśnie kufer, kiedy Ron wszedł do jego pokoju.

- Już spakowany? - zapytał rudzielec.
- A ty jeszcze nie? - odparł Potter.
- Zaraz – Ron machnął ręką. - Jak myślisz, kto w tym roku będzie nas nauczał Obrony?
- Nie wiem – Harry wzruszył ramionami. - Może być każdy oprócz Snape'a.
- Czy ja wiem? - rzucił Ron ze złośliwym uśmieszkiem. - W sumie to nie byłby taki zły pomysł.
- Co? - zdumiony Harry przeniósł wzrok na Rona. - Chcesz, żeby Snape uczył nas Obrony?
- Nie powiedziałem, że chcę, tylko że to wcale nie byłby zły pomysł – odparł Weasley. - No bo pomyśl. Jeden zwolniony, jeden martwy, jeden z amnezją i jeden zamknięty w kufrze. Byłoby ciekawie, gdyby Snape dostał tą posadę.

   Chłopcy zarechotali złośliwie i zaczęli snuć teorie, co mogłoby spotkać Snape'a na stanowisku nauczyciela Obrony. Im dłużej o tym dyskutowali, tym ich pomysły były coraz bardziej absurdalne. Przerwało im donośne wołanie pani Weasley:

- Chłopcy! Za dziesięć minut ruszamy na dworzec!

   Ron zerwał się z łóżka i w pośpiechu zaczął wrzucać rzeczy do kufra. Harry był pełen podziwu dla rudzielca, że ten zdążył wszystko upakować w wyznaczonym czasie. Dziesięć minut później wszyscy byli już gotowi do drogi. Mieszkańcy Grimmauld Place wsiedli do taksówek i ruszyli na dworzec King's Cross. Kilkanaście minut później wszyscy stali już na peronie dziewięć i trzy czwarte. Kiedy stanęli przed drzwiami pociągu, pani Weasley nie mogła się powstrzymać, aby nie wygłosić swojego przemówienia:

- W tym roku macie mi się dobrze zachowywać. Fred i George, jeżeli dostanę chociażby jedną sowę od profesor McGonagall to obiecuję wam, że w święta mnie popamiętacie. A wy – Molly zwróciła się do Harry'ego i Rona. - Macie unikać wszelkich kłopotów i nie wałęsać się nocą po zamku.

  Chłopcy spojrzeli na siebie z powątpiewaniem, ale pokiwali głowami. Gwizd lokomotywy oznajmił wszystkim, że czas wsiadać do pociągu. Pani Weasley jeszcze raz wyściskała wszystkich i po chwili młodzież znalazła się w środku pociągu. Nie odzywając się, szli naprzód w poszukiwaniu wolnego przedziału. Wreszcie znaleźli jeden, zajęty przez dziewczynę czytającą książkę. Włosy w kolorze ciemnego blondu zasłaniały jej twarz, pochyloną nad lekturą. Najwyraźniej ich nie zauważyła. Hermiona uprzejmie odchrząknęła, więc dziewczyna podniosła na nich wzrok. Jej cerę pokrywała lekka opalenizna, a na nosie widniało kilka piegów. Delikatnie zarysowane kości policzkowe oraz kształtne usta dodawały jej uroku. Niebieskie tęczówki wpatrywały się w Hermionę z wyczekiwaniem.

- Przepraszam, możemy tu usiąść? Nigdzie nie ma miejsca.
- Skoro musicie – westchnęła dziewczyna i powróciła do czytania.
- Dziękuję – odparła Hermiona, po czym się przedstawiła. - Nazywam się Hermiona.
- Rosalie – odparła dziewczyna nie odrywając wzroku od książki.
- To Ron Weasley – Hermiona wskazała na Rona, który rozsiadł się na wolnym miejscu. - A to Harry Potter.

    Po ostatnich słowach Hermiony dziewczyna spojrzała na Harry'ego, a jej usta wygięły się w drwiącym uśmiechu. Przyglądała mu się przez chwilę, po czym powiedziała:

- Miło mi.
- Co czytasz? - Hermiona usilnie starała się podtrzymać rozmowę.
- „ Imię róży „ Humberta Eco. Jedna z niewielu książek, które lubię. Jesteście na piątym roku?
- Tak – odpowiedział Harry. - Ty też?

    Rosalie w odpowiedzi jedynie kiwnęła głową. Przez jakiś czas wszyscy siedzieli w milczeniu. Ron zatrzymał wózek ze słodyczami i kupił sobie kilka przysmaków, które łapczywie zajadał. Hermiona spojrzała na niego z dezaprobatą. Nagle Rosalie przerwała ciszę:

- Bierzecie udział w wymianie?
- W czym? - zdziwiła się Hermiona.
- Nie wiecie? - gdy trójka przyjaciół pokręciła głową dziewczyna wyjaśniła. - W Hogwarcie ma się odbyć wymiana uczniów. Uczniowie z różnych krajów przyjadą na ten rok do szkoły, a niektórzy z nas wyjadą do szkół magii za granicą. Profesorowie Sprout i Flitwick wpadli na ten pomysł.
- Wcale niegłupi – powiedziała Hermiona z entuzjazmem. - Możemy się od nich wiele nauczyć, tak samo jak oni od nas. 
- Przepraszam was, ale muszę iść do toalety. 

    Rosalie schowała książkę do torby i opuściła przedział. Kiedy za dziewczyną zamknęły się drzwi, Hermiona zaczęła zanudzać chłopaków wykładem o pozytywnych stronach takiej wymiany. Ron, który napełniwszy żołądek zaczął przysypiać, nie był zbyt zadowolony z gadaniny Hermiony. Natomiast Harry tylko udawał, że słucha, a tak naprawdę myślami był gdzie indziej. Rozpamiętywał swój dzisiejszy sen, a mianowicie jego ostatni fragment.

***

    Stał w sali, której strop był podtrzymywany przez ogromne kolumny. Ściany były wykonane ze szmaragdów, które odbijały promienie słoneczne, wpadające przez olbrzymie okna. Nie było tu nic, prócz bogato zdobionego tronu. Na wielkim tronie siedział mężczyzna, którego Harry widział pierwszy raz w życiu. Czarne włosy, sięgające mu do ramion były starannie uczesane. Rysy twarzy nadawały nieznajomemu surowy wygląd, a bystre, szare oczy wpatrywały się w niego, jak gdyby chciały przejrzeć go na wylot. Miał na sobie ciemnozielony płaszcz z naszywką przypominającą jaszczurkę otoczoną płomieniami. Mężczyzna wstał i podchodząc do Harry'ego powiedział:

- A więc wreszcie się spotykamy Harry Potterze.
- Kim pan jest?
- Nazywam się Ejnar. Jestem jednym z pierwszych czarodziei, a ty jesteś człowiekiem, na którego spłynęła moja moc.
- Słucham?
- Wiele lat temu ja, mój brat i siostra doszliśmy do wniosku, że powinniśmy podzielić się naszymi magicznymi mocami z innymi ludźmi. Tak powstała rasa czarodziei. Stwierdziliśmy jednak, że światu i ludziom zawsze potrzebny będzie ktoś, kto będzie ich bronił przed złymi siłami. Dlatego co kilkaset lat cała moja moc spływa na Wybrańca, który będzie odpowiedzialny za bezpieczeństwo świata i wszystkich istot go zamieszkujących. Tym razem padło na ciebie chłopcze.
- Czyli mam w sobie ukrytą moc?
- Nawet nie wiesz jak wielką. Jednakże nie umiesz jeszcze w pełni z niej korzystać, dlatego nigdy tego nie zauważyłeś. Właśnie dlatego tu jesteś. Sprowadziłem cię tu, by wyzwolić twój potencjał oraz sprawić, że będziesz w stanie zapanować nad swoją wielką siłą.
- Jak?
- Oferując ci szkolenie i możliwość dołączenia do bractwa Salamandry. To organizacja, której zadaniem jest walka ze złymi mocami, podobnie jak bractwo Cieni. Nasza warownia mieści się wysoko wśród śnieżnych szczytów. Ja oraz inni nauczyciele możemy przygotować cię do starcia z Lordem Voldemortem oraz być może z innym, równie potężnym przeciwnikiem.
- Jak to z innym przeciwnikiem?
- Widzisz Harry, mój szósty zmysł podpowiada mi, że Lord Voldemort nie jest jedynym zagrożeniem dla tego świata. Nie, na wszystkie bóstwa, wyczuwam jeszcze obecność kogoś innego, kogoś bardzo złego. Ponury cień powoli oblega cały świat. I chyba wiem kto to jest.
- Kto?
- Mój ojciec – Ejnar wyraźnie skrzywił się na to określenie. - To on był tym, który pierwszy posiadł magiczną moc. Potem zaczął podbijać inne kraje oraz likwidować tych, którzy stawiali mu opór. Ja, mój brat Akasha i siostra Eladiera pokonaliśmy go nie bez trudu. Odebraliśmy mu magię, skazując go na życie mugola. Odgrażał się, że pewnego dnia powróci i znowu owieje świat drugą falą ciemności. Tak – Ejnar mówił teraz bardziej do siebie niż do Harry'ego. - To musi być on. Wygląda na to, że rzeczywiście powrócił i szuka kawałków bursztynu, aby odzyskać to, co mu zabraliśmy. Nie wiem jak, ale w jakiś sposób wpływa on na decyzję Voldemorta. Mroczny Lord myśli, że sam sieje terror i chaos na świecie, a tymczasem robi tylko to, czego chce mój ojciec. Tak czy inaczej wkrótce może się okazać, że Lord Voldemort będzie najmniejszym z waszych zmartwień.
- Naszych? Twoich nie? - zapytał Harry.
- Ja już od dawna nie żyję, Harry Potterze – uśmiechnął się Ejnar. - Postać, która przed tobą stoi jest jedynie moim duchem. Jestem przykuty do tej sali i nie mogę jej opuścić. Stąd udzielam rad dowódcy bractwa Salamandry, ale sam nie mogę brać udziału w bitwach ani tym podobnych. Właśnie dlatego zajmuję się szkoleniami Wybrańców. Ktoś musi poprowadzić wolnych ludzi do zwycięstwa.
- I to mam być ja? - odparł Harry. - Chyba się nie nadaję.
- Skromność to bardzo dobra cecha Harry, ale nie należy zbytnio nią szafować. Czasami trzeba nabrać pewności siebie i zaakceptować swoją wyjątkowość. A ty jesteś wyjątkowy, czy tego chcesz, czy nie. Jesteś jak diament, który należy oszlifować. Wiedza wyniesiona z Hogwartu nie będzie wystarczająca, gdy dojdzie do twojej konfrontacji z Lordem Voldemortem, która zbliża się wielkimi krokami.
- Jak chcesz to zorganizować? Przecież nie mogę ot tak opuścić szkoły.
- W Hogwarcie znajduje się mała komnata, w której umieszczony jest portal prowadzący do Salamandry. Czas tutaj płynie szybciej niż w Hogwarcie. Dwa miesiące tutaj, to dwie godziny tam. Myślę, że dwa razy w miesiącu będziesz mógł wyrwać się na dwie godzinki, prawda? Nauczysz się tutaj wszystkiego. Oklumencji, legilimencji, walki bronią białą, walki wręcz i wielu przydatnych zaklęć. Więc jak, zgadzasz się?
 
    Harry intensywnie myślał. Przypomniał sobie swój pojedynek z Voldemortem na Pokątnej, w którym czarnoksiężnik naigrywał się z jego beznadziejnych umiejętności. A potem na scenę wkroczył jego brat, który zmiażdżył przeciwnika. „Być może stanę się tak silny jak Connor."  przemknęło Potterowi przez głowę. W jego wyobraźni zaświtał obraz, jak on i brat walczą ramię w ramię z wrogami. Być może Ejnar miał rację. Przepowiednia nierozerwalnie wiązała go z Voldemortem. „Być może nadszedł czas, w którym trzeba wziąć się w garść?„ myślał. „Nie mogę wiecznie chować się w czyimś cieniu. Najpierw Cedrik, potem Zakon i na końcu Connor. Oni wszyscy zawsze zasłaniali mnie swoimi plecami, a ja nigdy nie mogłem im pomóc. Dość tego! Skończyło się użalanie nad sobą Potter! Trzeba w końcu zacząć coś robić, a taka okazja może się już nie powtórzyć.„W końcu Harry podniósł wzrok na mężczyznę, który bystro się w niego wpatrywał.

- Zgadzam się – odparł z mocą.
 
    Ejnar uśmiechnął się, tak jakby wiedział, o czym chłopak myślał. Wyciągnął do niego rękę i powiedział.

- Daj rękę, Harry.
 
    Gdy Potter podał mu dłoń, mężczyzna wypowiedział niezrozumiałe słowa. Harry poczuł piekący ból na nadgarstku, a chwile potem na jego ręce ukazał się maleńki tatuaż przedstawiający płonącą salamandrę.

- Ten tatuaż pozwoli ci na uruchomienie portalu – wyjaśnił Ejnar. - Nałóż na niego jakieś zaklęcie maskujące, tak aby nikt poza tobą go nie widział. Teraz muszę cię pożegnać. Będe na ciebie czekał Harry Potterze.
 
    Postać Ejnara zaczęła znikać, a Harry poczuł, że jakaś siła ciągnie go do tyłu. Nagle Harry przypomniał sobie o czymś, czego mężczyzna mu nie powiedział.

- Czekaj! - krzyknął do majaczącej w oddali sylwetki. - Nie powiedziałeś mi, gdzie dokładnie znajduje się portal!
- Sam musisz to odkryć Harry – głos Ejnara brzmiał jak zza grubej szyby. - Szukaj mojego znaku. Znajdź salamandrę.
 
    Potem Harry widział ciemność, a gdy otworzył oczy znajdował się w swoim łóżku na Grimmauld Place.

***

- Harry! Hej, Harry! - Harry zamrugał oczami i popatrzył na Hermionę, która machała mu przed twarzą ręką.
- Co? - odparł. - Czego tak się drzesz?
- Mówię do ciebie od dobrych pięciu minut – odparła Hermiona.
- Ale odpłynąłeś! - roześmiał się Ron.
- Wybaczcie – odparł Potter. - Zamyśliłem się. Co mówiłaś?
- Że niedługo będziemy w Hogwarcie i czas się przebrać – odparła panna Granger. - Nad czym tak myślałeś? 
- Nad niczym – odparł Potter. - Pójdę się przebrać.

    Gdy wychodził Rosalie obrzuciła go chłodnym spojrzeniem. Harry skierował się do toalety, gdzie zaczął zakładać szkolne szaty. Wychodząc natknął się na kogoś, kogo miał nadzieję nie spotkać. Chłopak z o bladej cerze, blond włosach i szarych oczach przypatrywał mu się z niechęcią.

- Potter, a gdzie zgubiłeś Wiewióra i Wszystkowiedzącą? Sam założyłeś szatę? Nie wiedziałem, że dysponujesz aż takimi umiejętnościami – Draco Malfoy jak zwykle nie mógł się powstrzymać od głupich docinek.
- Spadaj Malfoy! - odwarknął Potter mierząc chłopaka niezbyt przyjemnym wzrokiem. - Nie mam czasu na rozmowy z inteligentnymi inaczej!
- Widzę, że przez te wakacje zrobiłeś się wyszczekany, Potterku – głos Malfoy'a nadal ociekał jadem. - Przez ciebie i twoje oskarżenia, Wizengamot wypytywał mojego ojca o jego powiązania z Sam-Wiesz-Kim. 
- A on jak zawsze się wykpił – odparł Potter. - Ale nie na długo Malfoy. Na niego też przyjdzie czas. Prędzej czy później i jego spotka to, na co zasłużył.

    Harry był zaskoczony swoimi słowami, ale nie dał tego po sobie poznać. Teraz liczyło się dla niego to, aby zetrzeć Malfoy'owi z twarzy ten ironiczny uśmieszek, co zresztą podziałało. Ślizgon zrobił się czerwony z wściekłości i złapał Harry'ego za przód szaty.

- Nie waż się grozić mojemu ojcu, Potter! - wysyczał. - Przypominam, że on w porównaniu do twojej matki i ojca ma się całkiem dobrze. A teraz masz dziesięć sekund, aby mnie przeprosić za to, co powiedziałeś!

    Na wzmiankę o rodzicach Harry poczuł, jak jego ciało zaczyna drżeć od niekontrolowanej furii. Zielone oczy zabłysły niebezpieczne, a gdy przemówił jego głos był lodowaty:

- A ty pięć, żeby zabrać rękę.

    Ślizgon i Gryfon patrzyli na siebie z wrogością w oczach. Obaj w myślach odliczali dane sekundy. Gdy Harry doszedł do pięciu, złapał za trzymającą go rękę Malfoy'a i wykręcił. Potem obrócił się i trzepnął blondynowi pięścią w nos, a ten upadł na ziemię. Z rykiem się podniósł i natarł na Pottera z pięściami. Zamachnął się, ale Harry odskoczył w bok i podłożył Malfoy'owi nogę, przez co arystokrata znów znalazł się na ziemi. Nim zdążył się podnieść, Potter podszedł do niego i położył kolano na jego klatce piersiowej mówiąc:

- Powiedz jeszcze cokolwiek złego o moich rodzicach, a dostaniesz takie manto, że nawet pani Pomfrey cię nie poskłada.

    Po tych słowach jeszcze raz uderzył pięścią Malfoy'a i odszedł w kierunku swojego przedziału, mijając ciekawskie spojrzenia uczniów, którzy widzieli całe zajście. W duchu dziękował Connorowi, że ten nauczył go paru przydatnych chwytów. Obicie twarzy Malfoy'owi było dla Harry'ego tak satysfakcjonujące, że gdy wszedł do przedziału, Hermiona od razu zapytała o powód jego zadowolenia. Opowiedział im wszystko, przez co panna Granger wysłała mu karcące spojrzenie, natomiast Ron poklepał go z uznaniem po plecach, jednocześnie wyrzucając Potterowi, że ten go nie zawołał. Rosalie natomiast nie odezwała się ani słowem, tylko wzięła swoją torbę i wyszła z przedziału. Kilka minut później pociąg stanął na stacji w Hogsmeade. Harry, Ron i Hermiona wyszli, kierując się do powozów, które miały zawieźć ich do zamku. Jednak Harry zatrzymał się nagle i z szokiem na twarzy wpatrywał się w coś, co przypominało wychudłego konia ze skrzydłami. Odwrócił się z zamiarem uzyskania informacji od Hermiony, co to może być, ale wszyscy siedzieli już wygodnie, czekając na niego. Harry wszedł na powóz i wychudzony koń ruszył przed siebie. Potter odwrócił się do Hermiony i zapytał:

- Co to ma być?
- O co ci chodzi? - odparła zdziwiona Hermiona.
- O to, co ciągnie powóz.
- Nic go nie ciągnie Harry – odparła dziewczyna. - Zawsze jeżdżą same.
- To testrale – odezwał się głos, należący do blondwłosej dziewczyny z dziwacznymi okularami na nosie. W rękach miała magazyn odwrócony do góry nogami. - Twoi przyjaciele ich nie widzą, bo mogą je zobaczyć tylko osoby, które widziały jak ktoś umiera. Przy okazji jestem Luna Lovegood.
- Harry Potter – odpowiedział chłopak.
- Miło mi Harry Potterze – odparła dziewczyna po czym dodała. - Ale dużo tu nargli.

    Ron spojrzał na nią jak na wariatkę, a potem zmarszczył nos i zwrócił się do Hermiony:

- Co to są nargle?

    Hermiona jedynie wzruszyła ramionami w odpowiedzi. Gdy powozy stanęły przed bramą wiodącą do zamku, uczniowie zatrzymali się z zaskoczeniem patrząc przed siebie. Przed bramą stało czworo ludzi w czarnych płaszczach ze srogimi minami, wyglądający niczym słupy soli. Przed szereg wyszedł Connor i rzekł:

- W związku z rozporządzeniem Albusa Dumbledore'a wszyscy uczniowie muszą zostać przeszukani przed wejściem na teren szkoły, w celu zbadania czy nie posiadają czarnomagicznych przedmiotów. Podzielcie się na grupy i podchodźcie do nas pojedynczo. Żeby uniknąć niezręcznych sytuacji, dziewczęta niech staną przed Azami - Connor wskazał na niebieskowłosą dziewczynę, stojącą po jego prawej stronie.

    Uczniowie zaczęli gorączkowo szeptać między sobą, snując teorie kim mogą być tajemniczy przybysze. Jednak po chwili wszyscy zrozumieli, że to nie żarty i zaczęli po kolei podchodzić do Cieni, którzy przeprowadzali rewizję. Harry podszedł do Jonathana, a ten pokiwał mu głową z uśmiechem. Gdy Ron, Hermiona i Harry przeszli kontrolę, skierowali się do najstarszego Pottera, który stał przy bramie.

- Ale szopka nie? - zagadał Connor.
- To naprawdę konieczne? - zapytała Hermiona. - Przecież nikt nie chowa Voldemorta za szatą.
- Nie do mnie kieruj pretensję – Connor podniósł ręce w obronnym geście. - To był pomysł Dumbledore'a nie mój. Jeszcze musieliśmy rzucić ochronne zaklęcia, które reagują na znak Voldemorta. To dopiero było czasochłonne.

    Przerwało im pojawienie się dziewczyny z burzą brązowych włosów.

- Tak myślałam, że jeszcze się spotkamy Connorze.
- Witaj Grace – odparł Connor – Ale na pewno nie sądziłaś, że w takich okolicznościach, prawda?
- Prawda – uśmiechnęła się, a potem powiedziała. - Ładnie ci w tej szacie.

    I odeszła w stronę zamku. Po chwili trójka Gryfonów zrobiła to samo. Gdy weszli do Wielkiej Sali Harry poczuł, że nareszcie jest w domu. Cztery długie stoły ciągnęły się przez całe pomieszczenie, a sklepienie sprawiające wrażenie, jakby było tam gołe niebo, rozciągało się nad nimi. Harry, Ron i Hermiona skierowali się do swojego stołu i rozpoczęli rozmowę ze swoimi kolegami. Potter rozejrzał się po sali i spostrzegł Malfoy'a, który przykładał lód do oka, patrząc gdzieś w dal. Uśmiechnął się pod nosem i zaczął rozmowę z Neville'm. Gdy wprowadzono pierwszoklasistów i przydzielono ich do domów, głos zabrał Albus Dumbledore:

- Witajcie, moi kochani, w kolejnym roku w Hogwarcie - zaczął, rozglądając się radosnym wzrokiem po sali. - Chciałbym powiedzieć jeszcze parę słów, zanim powitalna uczta wyłączy kompletnie wasze mózgi. Na początek pragnę przedstawić profesora Harolda Cartera, który będzie was nauczał Obrony przed Czarną Magią.

    Zza stołu nauczycielskiego ukłonił się mężczyzna z krótkimi, brązowymi włosami i starannie wypielęgnowanym zarostem na twarzy. Uczniowie zaczęli klaskać, a Ron wyszeptał:

- Więc jednak nie Snape.

    Dumbledore poczekał, aż umilkną oklaski i kontynuował:

- Standardowo przypominam, że do Zakazanego Lasu wstęp jest absolutnie niedozwolony. Pan Filch prosił również, abym wam przypomniał, że pojedynkowanie się na korytarzach oraz chodzenie po zamku w nocy jest zabronione i będzie karane utratą punktów oraz szlabanem. Ze starych kwestii to chyba tyle, więc teraz przejdę do nowości. Po pierwsze, w tym roku Hogwart uczestniczy w projekcie wymiany uczniów, realizowanym wraz ze szkołami magii z innych krajów. Jeżeli ktokolwiek z was ma ochotę zwiedzić trochę świata oraz poznać inne kultury niech zgłosi się do profesor Sprout lub profesora Flitwicka, którzy są głównymi organizatorami projektu. Oni także udzielą zainteresowanym bardziej szczegółowych wyjaśnień. Uczniowie z innych krajów przyjadą do nas pod koniec września i mam nadzieję, że powitacie ich ciepło. Aby wziąć udział w projekcie należy spełnić dwa warunki. Po pierwsze, trzeba mieć co najmniej piętnaście lat. Po drugie, aby mieć możliwość spędzenia roku szkolnego w innym kraju należy mieć minimum cztery oceny Wybitne z egzaminów końcowych, przeprowadzonych w zeszłym roku. Niepełnoletni uczniowie muszą dodatkowo dostarczyć pisemną zgodę rodziców. Jak już mówiłem, więcej szczegółów udzieli wam profesor Sprout lub profesor Flitwick. A teraz druga rzecz, o której pragnę wspomnieć. Jak zapewne zauważyliście, Hogwart gości u siebie osoby, które będą odpowiedzialne za wasze bezpieczeństwo. Jest to niezbędne w dzisiejszych czasach, gdyż mroczne siły mogą spróbować zrobić wam coś złego. Nasi przybysze będą strzegli waszego bezpieczeństwa. Proszę was, abyście nie dawali im żadnych pretekstów do interwencji. Ochrona otrzymała takie same przywileje jak nauczyciele, tak więc za złamanie zasad mogą ukarać was stratą punktów lub szlabanem. Nie będą oni jednak w żadnym stopniu zakłócać waszych codziennych zajęć. To wszystko co miałem do powiedzenia, więc jeszcze raz was witam i życzę smacznego.

    Gdy Dumbledore skończył mówić, na stołach pojawiły się najróżniejsze potrawy. Dopiero teraz Harry poczuł, jak burczy mu w brzuchu, więc nałożył sobie sporą porcję ziemniaków i przez pewien czas zajęty był posiłkiem. Napełniwszy swój żołądek zaczął rozmowę z Seamusem Finniganem, który siedział naprzeciwko niego.

- Jak sądzisz, kto wygra tegoroczne wybory na Ministra Magii? - zapytał Seamus.
- Nie wiem – odparł Harry. - Słyszałem, że Charles Osbourne jest faworytem.
- Mało powiedziane – wtrącił się Neville. - Facet zjednał sobie przychylność wszystkich uczciwych obywateli. W debacie zapowiedział, że jego pierwszym krokiem jako Ministra będzie sprawdzenie wszystkich pracowników Ministerstwa pod kątem posiadania Mrocznego Znaku. Co więcej chce powołać specjalną oddział, który będzie zajmował się łapaniem śmierciożerców.
- Myślałem, że robią to aurorzy – odparł Harry.
- Tak i widać z jakim skutkiem – rzucił z przekąsem Dean Thomas. - Poza tym ten oddział ma się składać ze specjalnie wytrenowanych czarodziei. Krążą plotki, że sam Osbourne ich szkolił.
- W każdym razie widać, że facet, w przeciwieństwie do Knota, ma łeb na karku. Nawet Voldemort się go obawia, bo gdyby było inaczej nie atakowałby jego miejsca zamieszkania. Wymordował mu całą rodzinę, ale Osbourne'a nie było wtedy w domu – mówił Neville.
- Wszystko się okaże pod koniec września – podsumował Dean. - W każdym razie moja matka na pewno będzie na niego głosować.

    Natomiast przy stole Ślizgonów Grace Riley rozmawiała ze swoją przyjaciółką Marthe:

- Dobrze się znacie?
- Prawie wcale – odparła Grace. - Zamieniłam z nim kilka słów na Pokątnej i to wszystko. Co ty się tak wypytujesz?
- No wiesz – odrzekła dziewczyna. - Takie ciacho i w ogóle. Myślałam, że... No wiesz...
- Przestań – roześmiała się panna Riley. - Przecież wiesz, że mam chłopaka.
- Który przypomina sobie o tobie tylko wtedy, gdy nie jest zajęty swoimi kolegami – rzuciła z przekąsem Marthe. - Naprawdę Grace, zasługujesz na kogoś lepszego.
- Dobrze wiesz, dlaczego jestem z Malcolmem – odparła Grace z kwaśną miną.
- Wiem – odrzekła Marthe. - Tylko widzę, że jesteś z nim nieszczęśliwa. I zastanawiam się, czy warto psuć sobie życie tylko dla kaprysu jakiejś starej wariatki.
- Nawet jeśli masz rację, to przecież ja i Connor wcale się nie znamy. Myślisz, że padnę obcemu chłopakowi w ramiona i będę z nim żyła długo i szczęśliwie?
- Nie mówię, że to ma być on – odparła Marthe. - W zamku są setki chłopaków, o wiele lepszych od Malcolma. Przemyśl to Grace. To ty masz być szczęśliwa, a nie twoja babcia.
- Daj już spokój – rzekła Grace.
- Jak chcesz – odparła Marthe, ale po chwili rzuciła z uśmiechem. - Ale przyznaj, że ci się podoba.
- Marthe, do jasnej cholery!
- Przyznaj – zaśmiała się dziewczyna.
- Ehhh, no dobra może trochę – westchnęła Grace, a potem lekko się zarumieniła.

    Marthe cicho zachichotała.
    Po skończonej uczcie Harry, Ron, Hermiona i pozostali Gryfoni udali się do pokoju wspólnego Gryffindoru. Długa podróż oraz obfita kolacja sprawiły, że Potter marzył już tylko o ciepłym łóżku, które czekało na niego w dormitorium. Hermiona wypowiedziała hasło i oboje przeszli przez dziurę za portretem. Czerwony wystrój wnętrza pokoju wspólnego sprawił, że Harry się uśmiechnął. Skierował się do sypialni i od razu rzucił się na łóżko. Zdążył jeszcze pomyśleć, co też spotka go w tym roku, a potem zapadł w błogi sen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs Black bajkowe-szablony